Trening – na co mi to?
Nie chce mi się, jutro zacznę, głowa mnie boli, dzisiaj serial ma premierę itd.
Niechęć do treningów
Nie mogę się zmobilizować, zacznę od następnego miesiąca, zacznę do nowego roku, pogoda tak niewyjściowa, teraz mam za dużo na głowie … lista wymówek, nie ma końca. Ale liczba motywacji jest równie spora. Oczywiście – nie jest łatwo, ale komu jest łatwo?. Szkoła, praca, obowiązki domowe, zobowiązania, inne pasje. Trudo to pogodzić, tak trudno! Ale może warto sobie odpuścić: serial, wyjście na procenty ze znajomymi, oglądanie wiadomości (które są i zawsze będą), a jutro i tak się tego dowiesz. Można także stwierdzić i tak się ruszam bo: chodzę do pracy, szkoły, na zakupy (z parkingu do budynku), w domu ciągle coś robię itd.
Nie w tym rzecz. Chodzi o to aby robić to aktywnie, może nawet w grupie (tak jest łatwiej). Oczywiście w dzisiejszych czasach, gdy wysiłek fizyczny staje się deficytem, (samochody, autobusy, maszyny, nawet automatyczne odkurzacze itp.) – nie ruszamy się tyle ile nasi dziadkowie, nie szukając już dalej! I nie chodzi tu tylko, o wymarzoną figurę, wielkie mięśnie, tytuły sportowe (oczywiście, dlaczego by nie?). Chodzi o to aby jutro i pojutrze i za 10 lat, czuć się lepiej, zdrowiej, silniej, radośniej.
A jak się już tak chce, ale i nie chce to, należy:
- znaleźć sport (aktywność dla siebie) – nawet taką o której się marzyło, a teraz wydaje się, że to nie te lata – właśnie tą warto
- wyznaczyć sobie konkretny termin i trzymać się go choćby wszystko się waliło
- zorganizować towarzystwo, aby wprowadził element dyscypliny i współzawodnictwa
- wyznaczyć realny cel chociaż raz w tygodniu – na początek
- zanotować stan na dziś – aby za jakiś czas zobaczyć wymierny wynik 🙂